Choroba Morgellonów, zwana również syndromem Morgellonów, to diagnozowana w niektórych stanach USA, rzekoma choroba pasożytnicza. Pod owrzodziałą skórą chorych znajdowane są włókna niewiadomego pochodzenia, jednak lekarze nie stwierdzają obcych organizmów w ciałach pacjentów. Jest to rodzaj parazytozy urojeniowej, obłędu pasożytniczego, gdzie osoba chora jest przekonana, że występują u niej/u niego, pasożyty w ciele, najczęściej objawiające się pod postacią mrowienia. Urojenia te są często spowodowane uszkodzeniem ośrodkowego układu nerwowego lub spożywaniem metaamfetaminy.
W filmie „Erasehead” (Głowa do wycierania, jak gumka na ołówku) Davida Lyncha przedstawione jest swoistego rodzaju delirium parazytyczne. Główny bohater swoją ciasną rzeczywistość przeżywa jako rodzaj bolesnej pułapki. Pasożytem jest dziwaczne, zniekształcone niemowlę, ale pokazane są i inne rodzaje halucynacji i związana z nimi paranoja. Całość ma wymiar oniryczny, gdzie rzeczywistość doświadczana jest jako koszmar senny, częściowo tylko osadzony pośród logicznych zdarzeń.
Tego samego reżysera „Króliki”, są produkcją prezentującą psychozę innego rodzaju. Jest to atmosfera absurdu, niepokojące emocje, ludzie w maskach królików mówiący sensowne zdania, lecz bez logiki rozmowy. Wszystko pośród dźwięków, które dają efekt odrealnienia, a które można zidentyfikować jako nautofony, syreny przeciwmgielne, które nadają specyficzną właściwość miejscu akcji, rytm tej neurozie. Tworzą CZAS tego filmu, jako tkanka powtarzającej się zafiksowanej nuty szaleństwa. Z nautofonów, których dźwięki rozlegają się podczas mgły, jest znana Zatoka San Francisco w Kalifornii. Upiorne wycie, rozlegające się podczas mgły tworzy aspekt melancholii i dezintegracji zmysłów. W dramacie scenicznym autorstwa Eugene O'Neilla „Zmierzch długiego dnia”, nadające grozy syreny przeciwmgielne bohaterka porównuje do ryku Banshee, kobiecego demona, zwiastuna śmierci.
Stary, pozostawiony pociąg w Namibii.
Paulina Suryś, fragment wystawy "Dreamatorium", kolaż starych zdjęć, snów o wolności i pragnienia krwi.
Co będziemy pamiętać z dzisiejszego wieczoru za 10 lat? Może jakieś okruchy. Całe połacie słów i wrażeń, które oddziałują na nas dziś, znikną bezpowrotnie w mgle nicości, oddalając się, tracąc kontury, konwertując się w niebyt. Wiesław Myśliwski w swoim „Traktacie o łuskaniu fasoli”, powieści-monologu, pisze, że pamięć jest tylko funkcją wyobraźni, że ona nigdy nie odchodzi, tworzona od nowa, ustanawiana jest przez wyobraźnię. Narrator poddaje w wątpliwość istnienie czasu, a przeszłość według niego nie ma nic wspólnego z czasem, bo nie istnieje on poza zegarami i kalendarzami. Całe dzieło literackie jest przepełnione głębokimi refleksjami i wspomnieniami tworząc mozaikę ludzkich myśli, słów, wrażeń, splątanych losów, tragedii, chwil szczęścia. Używając prostego, chłopskiego języka autor dosięga sfer uniwersalnych, jednocześnie przyobleka abstrakty i filozofie, których echa pobrzmiewają w jego słowach, w ludzkie kształty, całość ma charakter, jaki nadaje człowiekowi ziemska egzystencja. Myśliwski w pewnym momencie pyta czy „dałoby się żyć” gdyby pamiętało się wszystko. Wątpi czy taka pamięć byłaby prawdziwsza. Proste prawdy, niekiedy zahaczające o trywializm, lecz z wdziękiem przekazywane jako mądrości ludowe, posiadają niezwykły urok. Jest to zbliżenie do stanu pierwotnego człowieka, podobne w swej naturze do filozofii górala patrzącego w gwiazdy. Gdy na przykład mówi o tym, że od „urodzenia do śmierci żyjemy w stanie oczekiwania” lub „nosimy w sobie niezmiennie te same wyobrażenia, jakie ludzie od zawsze w sobie nosili” to trudno się z nim nie zgodzić. Niezupełnie ugładzone myśli, w swym strumieniu poszukujące archetypów i wspólnoty rodzaju ludzkiego meandrują i napotykają paradoksy, także w życiu codziennym. Pamięć, która jest osnową książki nie tylko buduje klimatyczną wielowątkową narrację, zostaje także poddana obróbce intelektualnej, staje się swoją odwrotnością, gdy paradoksalne spotkanie i związane z nim Déjà vu zostają przeznaczeniem. Nie tylko ona nas zwodzi, my także musimy ją „mylić, uciekać przed nią”, „nie zawsze [...] potrzebujemy pomocy od pamięci”, „bywa, że bardziej potrzebujemy zapomnienia”.
Uniwersalność podejmowanej przez Myśliwskiego tematyki sprawia, że opisywane wydarzenia wydają się czytelnikowi bliskie, jest w stanie utożsamić się z wieloma myślami zawartymi w książce.
Herkules jako młodzieniec, rzeźba rzymska.
Ślady zdarzeń posiadające swoją lokalizację przestrzenną i czasową są to elementy pamięci epizodycznej. Tworzą one system, który w oparciu o poczucie własnego „ja” odpowiada za poczucie tożsamości. Przywoływanie takich zdarzeń ma na celu konstruowanie ciągłości psychologicznej. Jest to pamięć długotrwała, której przywoływanie czasami jest trudne. Zresztą porównywanie epizodów przeżytych w odległej przeszłości z relacjami innych ludzi, którzy byli wówczas obecni, przynosi różne wersje tych samych zdarzeń. Pamięć zawsze jest selektywna. Dzięki różnym aspektom tej selektywności można nie tylko uczyć się na błędach i dzięki nim zdobywać doświadczenie, można także wytrenować swój mózg aby zapomniał o bolesnych i trudnych momentach. Jest to przydatne przy urazach psychicznych. Wewnątrz psychiki istnieje wiele mechanizmów, które ją chronią. Są również takie, które wprowadzają nas w błąd lub sprawiają, że zafałszowujemy rzeczywistość. Jednym z nich jest selektywność dotycząca dysonansu poznawczego, wybieramy po prostu lepszą wersję rzeczywistości do zapamiętania, zwłaszcza gdy stajemy przed niewygodnymi dla nas informacjami. Wówczas mechanizmy te są w stanie nawet umniejszyć wartość rzetelnych badań, na przykład nad szkodliwością palenia papierosów. Dysonans występuje również wobec rozziewu między wartościami a zachowaniami, gdy chcemy postępować przyzwoicie, lecz nie pozwalają na to okoliczności.
Warunkowanie instrumentalne, system wzmocnienia i kary w odpowiedzi na bodźce, mogą stać się rodzajem gry, jaką prowadzimy sami ze sobą. Zdolność do introspekcji i kreowania swojego charakteru, rozwój osobisty, przybierają formę zwalczania nawyków. Burrhus Frederic Skinner twierdził, że czynnikami najsilniej działającymi na zachowanie są konsekwencje następujące bezpośrednio po zachowaniu. Nauka utrwalania pewnych zachowań, którą stosują behawioryści, wzmacnianie, może być potężnym orężem samodyscypliny i narzędziem samorozwoju.
Krzysztof Matusiak, malarstwo współczesne.
„Jeśli o czymś myślisz, zabijasz to. Nic nie przetrwa pomyślane”. Te słowa wypowiada Lord Illingworth w sztuce Oscara Wilde „Kobieta bez znaczenia”, do gości zebranych w ogrodzie. Pośród zabawnych towarzyskich zaczepek i przechwałek eleganckich gości Lady Hunstanton, zebranych dam i dżentelmenów. Dialog na poziomie socjety, pełen kurtuazji i zalotności każe starszej damie odpowiedzieć, że nie rozumie z tego ani słowa, ale jest pewna, że to wszystko prawda. Skarży się na to, że zaczyna zapominać o wszystkim i że to wielkie nieszczęście. Mężczyzna zachowuje się po rycersku, jakby podnosząc chusteczkę zrzuconą przez damę. Odpowiada, że jest to jedna z najlepszych jej cech, żadna kobieta nie powinna mieć pamięci i że pamięć w kobiecie to początki głupoty. Lady Hunstanton z radością orzeka o czarującym charakterze swego rozmówcy. Wyraża przekonanie o znajdowaniu czyjegoś najbardziej rażącego fałszu, jako najważniejszej osobniczej zalety. Gra pozorów w wypowiedzi w tej sztuce fascynuje możliwością interesującej intelektualnej rozrywki. Umysł Wilde'a jest jak żywe srebro, jest się przekonanym, że uchwyciło się sens, a on umyka w dalsze rejony, posiadając właściwość wszystkich stawiających pytania umysłów: niejednoznaczność.
Zegary tykają miarowo, wskazówki przesuwają się koliście wokół osi. One posiadają w swojej konstrukcji jakąś formę Wielkiej Tajemnicy.
Stare powyginane drzewa nad stawem, przeglądające się w wodnej toni, z pobrużdżoną korą, sękatymi gałęziami, największe w okolicy, nagie na tle bezchmurnego nieba. Obraz odbity na powierzchni stwarza bliźniaczą iluzję, jest jednocześnie impulsem aktywizującym napięcie twórcze i malowniczą wizją, lekko falującą, dynamiczną, pełną blasku odbitego od płynnej substancji. To Czas jest fluidem, który młode sadzonki wiązów zmienia w wysokie i smukłe drzewa, a później w pochyłe, próchniejące pniaki. W nim, w jego łonie rozwija się każdy ziemski byt, wzrastając, rozwijając się i niszczejąc, będąc Tworem i Znakiem, Tworzywem oraz Przyczyną.
Uczucie upływającego czasu, jakiego doświadcza się niekiedy podczas słuchania muzyki dawnej to specyficzne doświadczenie dające świadomość niepowtarzalności historycznej, jej unikatowości, tego, że nic już się nie powtórzy. Melancholia dająca odczuć jednocześnie tęsknotę i ukojenie, jednostkowe, a jednak w najgłębszym sensie łączące ze wspólnotą wszystkich odbiorców. Jakby ta jedna chwila miała zostać przeniesiona do wieczności, w której znajdują się wszystkie absolutne artystyczne byty.
Aria operowa z „Dydony i Eneasza” Henry'ego Purcella, z librettem Nahuma Tate'a jest przejmującym łabędzim śpiewem królowej, tragicznie pokonanej przez sploty wydarzeń życia... Gdy jest słuchana przez młodą kobietę, która w operze znalazła się przez przypadek, zaproszona przez mężczyznę, który ją wynajął, nabiera cech zwierciadła... Sztuka, jakakolwiek, często jest odbierana w ten sposób. To najbardziej pierwotny rodzaj odnajdywania pierwiastków piękna i czerpania z niej elementów dla własnej duszy... „remember me, but ah, forget my fate”, „pamiętaj mnie, lecz zapomnij o moim losie”. Nieistotne jak potoczyły się zdarzenia po wyjściu z opery, ani to, co myślał o niej ten mężczyzna, jaki miał do niej stosunek. W chwili, gdy śpiewaczka całą amplitudą serca dotyka kobiecego dramatycznego losu i gdy słucha jej ktoś, dla kogo tego typu doznanie należy do jednorazowych i niepowtarzalnych, sytuacja estetyczna posiada niezwykły wymiar. Często mówcy lub artyści sceniczni wyczuwają dyspozycje odbioru słuchaczy. Wówczas kierują energię do tych osób. Świeże doznania zdarzają się rzadko wśród wyrobionej publiczności przyzwyczajonej do specyfiki doznań dramaturgicznych. Oni są zblazowani. Ona niewyrobiona, ale żywa. Niesamowity i niedościgły dialog dusz kobiecych, aktorki grającej Dydonę oraz naiwnej w swej dziecięcości, a jednak doświadczonej przez los osoby, tworzą unikalny wymiar tego zdarzenia w czasie...
Rok doskonały wypełnia doskonała liczba czasu. Według Makrobiusza jest to 15 000 lat, według Cycerona 12 954. Cykl, w którym osiem obrotów po wyrównaniu swych szybkości powraca do punktu wyjścia.
Każda kultura i cywilizacja posiada zestaw mitów i wierzeń, które tłumaczą powstanie i strukturę świata. Funkcja tych mitów jest bardzo ważna, jest zarazem etiologiczna, próbuje wyjaśnić naturę rzeczywistości, w której żyjemy, i kolektywnie kreując tożsamość, stwarza poczucie przynależności intelektualnej. Legendy, podania o bóstwach, czynnościach jakich dokonywali lub ich transformacje, mają za zadanie wytłumaczyć łączność sfery materii i ducha. Uczeni tacy jak Mircea Eliade i Marta Weigle badali mitologie różnych regionów świata, grupowali mity według ich struktury, treści i podzielili je według zawartości na kilka grup, z których każda posiada inną logikę, a przedstawiony świat wykazuje pewne cechy. Mity i legendy dotyczące bóstw stwarzających ex nihilo, zazwyczaj są obrazem męskich stworzycieli, (jak w Księdze Rodzaju, Rygwedzie lub u ludów Oceanii i Afryki), zaś gdy świat zostaje „wyłoniony” z innych światów, tak jak podczas porodu, należy do sfery bóstw matrialchalnych, żeńskich (u ludności rdzennej obu Ameryk).
Zasady powstawania świata posiadają kilka podstawowych nurtów narracyjnych. U zarania mogą istnieć stwory lub ptaki zesłane w głębiny, czeluści, po odpowiedni materiał, albo pierwotny, budzący do życia sygnał, dźwięk lub słowo (tego typu historie pojawiają się u Słowian, Tatarów, Finów, niektórych szczepów amerykańskich Indian). Inną kategorią genezy światów są połączenia bóstw, ich zaślubiny, lub odwrotnie, rozłączenie boskiej jedności na dwie płcie – przeciwności. Sugeruje to stosunek seksualny, zależności zrodzone z boskiej pary, jako archetyp stworzenia. Takie wierzenia występują u Maorysów oraz starożytnych Greków, gdzie najczęściej mężczyzna jest Niebem, a kobieta Ziemią. Albo jak w tekstach alchemicznych na początku wszystkiego mają miejsce Zaślubiny Świetlistego Eteru z Materia Prima.
W taoistycznym micie „droga stworzyła jedność, jedność stworzyła dualizm, dualizm stworzył trójcę, a trójca stworzyła miriady istnień”. Czasem świat stworzony zostaje z wydzielin Stwórcy, niekiedy krajobrazy, rzeki, rośliny, zwierzęta powstają w wyniku poćwiartowania Bóstwa (w podaniach skandynawskich).
Starożytny Sumer wykreował legendę o motyce, zawartą w pieśni spisanej na tablicy pochodzącej z około 1900 r. p. n. e. Narzędzie to służyło bogu Enlilowi do rozdzielania zjawisk światła i ciemności, do wykopywania ludzi z ziemi jak nasion. Słowo al, czyli motyka w poemacie pojawia się wiele razy. Motyka ze złota i lapis lazuli ma wiele zastosowań i oznacza dobrobyt.
Inną rolniczą legendą genezy człowieka jest mit o powstaniu ludzi zwanych Spartoi, ludzie posiani, którzy wyrośli z ziemi po zasianiu w niej zębów smoka zabitego przez Kadmosa.
Malwina de Brade, "Perłowooka".
Żółty kolor pogody, który występuje w rejonie centralnej Europy, zwłaszcza w Holandii i Niemczech, jest niezwykłym zjawiskiem. Niebo w tych rejonach, przy dobrej pogodzie, gdy spełnione są specyficzne warunki, przybiera złoty kolor. To zjawisko jest związane ze światłem słonecznym i pyłem unoszącym się znad Sahary. Wygląda to jak werniks położony na obraz rzeczywistości, tworzy gęstą atmosferę, poświatę tajemniczego eteru i nie zdarza się zbyt często. Zazwyczaj na wiosnę lub jesienią. Powietrze gęstnieje na kształt miodu zalewającego świat, empirycznie odbierany jako niewiarygodny, wręcz baśniowy.
Moment późnego popołudnia, gdy słońce chyli się ku zachodowi, lecz jest jeszcze jasno. Pyły z Afryki, unoszące się w powietrzu, mogą przybierać w rejonach bliższych temu kontynentowi nawet intensywny pomarańczowy kolor, który jaśnieje i zażółca się w takich krajach jak Szwajcaria, Belgia, aż po Danię. Wielcy Mistrzowie, najbardziej czułe malarskie oczy są w stanie przeniknąć niezwykłą jakość tego zjawiska i stworzyć obrazy w specyficznej zawiesistej manierze, w odcieniach bursztynu lub soku jabłkowego. Kolor kojarzący się ze starym papierem istnieje jako charakterystyczna aura, poświata, u takich malarzy jak Esaias van den Velde i William Turner, jednak najbardziej uwidoczniona jest w niektórych pejzażach Rembrandta van Rijn, gdzie istotą natury nieba jest jego esencjonalność, którą tworzy ciepła żółć. Niebo nad Holandią jest specyficzne. Chmury tworzące się nad tym krajem otrzymały nawet specjalną nazwę „chmury Ruisdaela”, od nazwiska pejzażysty, Jacoba van Ruisdaela.
„Była noc i padał deszcz. I padając był deszczem, lecz spadłszy był krwią” - to fragment poetyckiej prozy Edgara Allana Poe „Cisza: Baśń”. Dalej poeta pisze: „jednocześnie wstał księżyc poprzez rozrzedzoną upiorną mgłę i był koloru czerwieni” (crimson). Efekty rdzawej mgły oraz deszczu, który pozostawia brązowawe ślady na powierzchni, na które opada, są znamienne i charakterystyczne dla przyniesionych wiatrem pyłów. Wyspy Brytyjskie bywają świadkiem tego zjawiska na równi z innymi krajami.
Marcus Klinko, portret Davida Bowie z psem.
Arnold Schwarzenegger na sali baletowej. Nabieranie gracji ruchów ciała jest ważne.
Zjawiska atmosferyczne ujęte w sztukach to bardzo ciekawy nurt poszukiwań dla badaczy. W 1883 roku wybuchł w Indonezji wulkan Krakatau. Zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób, zniszczenia były ogromne, fala tsunami obiegła połowę planety. Był to jeden z największych wybuchów tego typu w notowanej historii ludzkości. Katastrofa ta miała wpływ na pogodę na całej Ziemi. Gazy uwolnione podczas eksplozji sprawiły, że przez trzy lata słońce miało kolor zielony, a księżyc niebieski.
Epoka, w której tworzyli impresjoniści i charakter jej sztuki, która czerpiąc obficie z natury, jej zjawisk i migotliwej promienistości, powołała do życia wiele dzieł powstałych w plenerze, malowanych z otwartością percepcji. Malarstwo to w znakomity sposób oddaje przemijalny blask i odcienie widzialnego świata. Impresjoniści używają teorii koloru, dopełniających się barw i gry świateł, po to aby uchwycić jak najwierniej stan poetycki, specyficzną nutę miejsca i jego jakość znalezioną w tonie dociekliwości percepcji.
Dlatego znajdowane tony zielonkawości w wybranych dziełach malarskich mogą świadczyć o zmianach wywołanych przez wulkan. Lekkie zazielenienia nieba, chmur, odbicia na wodzie, można znaleźć u Gustava Caillebotta („Wille w Trouville”, 1884), Winslowa Homera („Ostrzeżenie przed mgłą”, 1885), Alfreda Sisleya (Port Moret-sur-Loing”, 1884), w „pikselach” Georgesa-Pierra Seurata („Kąpiący się w Amiens”, 1884), u Alberta Dubois („Kotwicowisko”, „Pejzaż ze śluzą”, „Pejzaż zimowy”, wszystkie z 1885). Najbardziej zjawiskowe formy zielona iluminacja przybiera u Claude Monet'a („Łąka ze stogami siana blisko Giverny” i „Klify w Etretat”, 1885) oraz Vincenta van Gogha („Widok Amsterdamu”, 1885).
Meduza ze ślepą kobietą.
Terry Pratchett, twórca fantastyki magicznej pisał o zjawiskach atmosferycznych w dowcipny sposób: „przy dobrej pogodzie człowiek mógł zobaczyć zeszły wtorek”. To fragment powieści „Piąty Elefant”, który opowiada o legendarnym Piątym Słoniu istniejącym obok czterech, dźwigających Świat Dysku. Tworzyły ten efekt tabory wołów, które poruszały się w odstępie jednego dnia drogi, a które przy dobrej widoczności rozciągały się na panoramie pól i łąk.
Pisarz niekiedy ujawnia swój lekko pesymistyczny charakter, dla którego przeciwwagą ma być sarkazm, pisząc: „To jeden z tych dni, które przytrafiają się codziennie”. W jego powieściach istnieją złoża tłuszczu w krainie Überwald i Las Skund, którego nazwa oznacza „Twój Palec Durniu” (powstała w zetknięciu z tubylcami, na przecięciu lingwistycznym).
[Kolejne fragmenty już wkrótce..]