W obdrapanej,
pachnącej środkiem czyszczącym sali, pośród westchnień grupki
kilkunastu mężczyzn, rodziło się objawienie. Pełne PRL-owskiego
szyku pomieszczenie stało się mieszkaniem Ducha Świętego. Jak to
rabini mają w zwyczaju zakrzyknęli głośno. Obecna młodzież
również, jednak trochę ciszej. Stało się. Wśród tapet o
kolorze piwa dobrze już przefiltrowanego przez nerki, w obecności
publiczności, zszedł. Czy ktoś go widział tak dokładnie jak
Daniel? Nasz uroczy prorok, wieszcz i publiczny ekspiator? Według
niego całe przedsięwzięcie skonstruowane było źle i Duch Święty
przybierając formę truskawki, musiał ratować się przed okrutnym
„innym wcieleniem”. Przecież nie dalej jak wczoraj, z kolegami,
przy piwie Bytomskim, w Barze Kawowym, zdołali przywołać ducha
sławnego Karka Motańskiego, którego pamięć, ciągle żywa,
unosiła się między kolejną kolejką przy barze, a WC. Według
Daniela, to była najodpowiedniejsza z mistycznych postaci bóstwa w
tak obskurnym miejscu, w którym stare tapety i obdrapane złocenia
miały sugerować przepych. Trwający w ekstazie rabini, którzy jak
zwykle przy takich okazjach swymi przewróconymi do wewnątrz oczami
nie widzą nic, tworzyli dodatkowy efekt groteski. Jakby kukiełek w
teatrzyku lalek, a może ich blado-woskowe twarze były w swym
uniesieniu podobne do ludzi umierających na suchoty...
Wychodząc z
budynku, Daniel przypomniał sobie o dziewczynie, zaraz potem o
drugiej, reszta była w tej chwili nieważna. Dziewczynka była
feministką, co już z racji przynależności ideologicznej stanowiło wyzwanie dla jego mizoginicznego przyzwyczajenia do kobiet
głupawych i uległych. W dodatku otwarcie przyznawała się do
niechęci do mężczyzn. To, że należało złamać opór nie
ulegało wątpliwości. Jego stała narzeczona była bezpieczna.
Otaczał ją cały sztab kolegów, nie pozwalając Małej nawet
pomyśleć o czymś innym niż służba Panu. W tej samej chwili gdy
Daniel rzucał przelotne spojrzenie na dwie krótkie spódniczki
idące z naprzeciwka, próbując starym zwyczajem ustalić w której
fazie cyklu są ich narządy rodne, Małej właśnie przyszedł do
głowy nowy przepis na koszer-szarlotkę. Nie będąc w posiadaniu
wystarczającej ilości mąki, delikatnie przestąpiła próg i
lękliwie zastukała do drzwi sąsiadki.
Będąc prorokiem
miał jednak obowiązki ważniejsze. Po ostatniej lekturze słownika
technologicznego gospodarstwa wiejskiego oraz bardzo pouczającym
zagłębianiu w meandry zastosowania probiotyków do żywienia lisów
polarnych, pozostało mu tylko jedno: zasiąść do partyjki brydżyka
z połączonymi delegaturami ze Suchego Konika i Zębów Wielkich.
Były to o tyle strategiczne dla niego miejscowości, że położone
na drodze do Tronina, po drodze były jeszcze Antoni i Kałęki.
Planowane dla Tronina zajęcie kościoła garnizonowego Najświętszego
Serca Pana Jezusa, budynku barokowego banku, ratusza „Jelonek” i
plebanii, miało odbyć się za pomocą regularnych występów w
lokalnym Domu Kultury zespołu „Curiosa Dance” oraz pokazów
strażackich przy użyciu Wielkiej Sikawki Nie Trafiającej Do
Pisuaru. Jeszcze tylko pójść na mecz, grają Izolator Boguchwała z Concordią Knurów. Myśli te kłębiły się w jego głowie jak dym z
indyjskiego kadzidła o zapachu Włosów Lakszmi. To napawało go
zadowoleniem. Praca dla części Wyzwolonej Spod Jarzma Ludzkości.
Byli prawie jak Judeański Front Ludowy, nie jak stary, zaprzały,
pełen zgnilizny Ludowy Front Judei. Marzył o tej wspaniałej
przyszłości Ludzkości gdy nie będzie musiał o nic prosić, a
wszystko będzie za darmo...
Właściwie żadna
dziewucha (tak je w rodzinie nazywano – dziewuchy), nie
interesowała go bardziej niż żaba wiwisektora. Od wczesnego okresu
nastolęctwa lubił nakłuwać wrażliwe części muszek, czasem
wyrywać im skrzydełka, a czasem zostawiając jedno, po to aby tliła
się nadzieja. Emocje, ludzka treść, były dla niego trochę jak
smrodek jelit, a odrobinę jak pole rozgrywki. Wiedział, że jako
przedstawiciel establishmentu, a zarazem czarujący i przystojny
mężczyzna, wywołuje w dziewczynkach spazmy. Wiedział i
wykorzystywał to. Dziewczęca duszyczka nie ma przed nim sekretów,
zna wszystkie jej tajniki i umiejętnie pociąga za sznurki.
Najbardziej odpowiednim materiałem są dla niego gotowe na wszystko
panienki ze złych domów, córki kucharek, szewców, pochodzące z
terenów ruralnych kurki. „One mają takie fajne zahamowania”
powtarzał, chwaląc się kolegom, paląc skręty z tabaki i mięty.
W zamian za drżenie powłok dostawały mnóstwo cennych darów:
pobyt pod pomnikiem Nie Wiedzieć Czego, wizyt w Klubie
Rozmnażających (co było dla nich dodatkowym bodźcem, wszystkie
potajemnie chciały mieć dziecko z taką Osobistością), a nawet
możliwość ekspresji w komentarzach na FujZbuku, nowej Platformie
Obrzydliwych Zachowań Społecznych. Najbardziej potulne, miękkie i
głupawe z nich zabierał na Prawdziwą Wojnę....
Tym razem Prawdziwa
Feministka! Skarb w kolekcji dla każdego podrywacza. Oczywiście
spotkał już wcześniej takie okazy, gdyż jest to gatunek popularny
w tych stronach. Zabrał się do roboty planowo, z rozmysłem
naciskając wrażliwe punkty: samotność, potrzebę bliskości,
kulturę, ogładę, ukłony, całe układy doznań pośrednich między
obrzydliwym służalstwem, a męską dominacją. Dobrym aktorem jest
nasz żigolo. Napisał do niej sms o treści: „dzień dobry,
kłaniam się nisko, jestem ostatnio trochę zajęty, ale może
znajdę dla Pani czas w przyszłości, obiecuję”. Joasia myślała długo. Nad swoją sytuacją emocjonalną, o tym kim tak naprawdę jest Daniel, o zyskach i stratach. Jest kobietą bardzo światłą, dla niej większość układów jest widoczna jak na dłoni. Wiedziała w jak mizoginicznym świecie znajduje się ta biedna duszyczka, która chce zmieniać świat. Nie mogła pozwolić sobie na takie duże obciążenia emocjonalne, a w dodatku wiedziała, że dla Nich nie jest istotą ludzką, tylko czymś w rodzaju marionetki lub szachowego piona. Napisała mu co myśli. Napisała mu wszystko, stać ją na szczerość. "Nie chcę się z Panem spotykać. Dobrze Pan wie dlaczego. Proszę więcej nie pisać i nie dzwonić. Zresztą to urocze jak mnie Pan prowokuje."