Jak złoty liść opadły
Skrzydłem poranionego motyla
Leżę niepotrzebny nikomu
Zgraje żółtolicych sępów
Połyskują oczami nad mą głową
Siła we mnie czeka
Za siedem nocy bezgwiezdnych
Spodziewam się ptaka
W niebytem haftowanej sukni
Zrywając woal
Wraz ze światłem zbuntowanym
Spadnie ONA
I ostatni raz pomyślę KOCHAM
W bieli swej tarczy
Jest moim odbiciem
W nieskończoność wpłynę
Tysiącem harf
Moimi będą Parki..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz